Na cmentarzu zakonnym w Miejskiej Górce spoczywa, między innymi, brat Aleksy Lamperski, gospodarz klasztorny. Został jednak zapamiętany przez braci a jeszcze bardziej przez miejscową ludność nie przez to co całe życie robił ale jako żyjący świątobliwie zakonnik.
Z klasztorem w Choczu mocno związana jest osoba brata Aureliusza Jańczaka. Mimo zmieniających się przełożonych i składów osobowych klasztoru, brat Aureliusz trwał jako stały element zmieniającej się wspólnoty.
Bardzo słabo znaną dzisiaj w prowincji osobą jest o. Alojzy Jański, wielki czciciel Maryi, który zainicjował i rozpropagował znaczący kult maryjny w dwóch naszych klasztorach, Wschowie i Wejherowie.
Całe życie związane z gospodarstwem rolnym to historia niejednego brata zakonnego. Jednym z nich był brat Florian Holewik, zakonnik bardzo przywiązany do zakonu i jemu wierny.
Prawdziwym pasjonatem historii zakonu i życia zakonnego w ogólności był o. Chryzostom Kurek, wieloletni rektor niższego a przez pewien czas także wyższego seminarium, wykładowca i przede wszystkim definitor generalny, jeden z dwóch w dziejach prowincji.
Tradycja budowania monumentalnych żłóbków w naszych kościołach ma długą historię, zwłaszcza w bazylice panewnickiej i w Bytomiu. Ich forma i wystrój z biegiem lat ewoluowały ale swój największy szczyt osiągnęły za czasów gdy ich głównym konstruktorem był brat Fabian Frytz.
Całe życie o. Filipa Śmieji, aż do samej śmierci, było naznaczone pracą w duszpasterstwie parafialnym. Bardzo dobrze czuł się na różnych parafiach i w katechezie. Wiele czasu poświęcił na wyjazdy rekolekcyjne, misyjne i inne posługi duszpasterskie. Mimo ukończonych 70-ciu lat życia nadal był czynnym wikarym parafialnym.
Archiwum naszej prowincji zawdzięcza swoje istnienie wytrwałej pracy i pasji historycznej o. Pawła Kurka. Przez wiele lat poszukiwał, gromadził i porządkował rozproszone dokumenty, dotyczące naszej historii. Jeśli dzisiaj możemy czegokolwiek dowiedzieć się o dziejach naszych klasztorów i zdarzeniach z życia poszczególnych braci to w znacznej mierze dzięki jego długoletniej, żmudnej i wytrwałej pracy zbieracza okruchów naszych dziejów.
W zbiorowej pamięci prowincji najczęściej nie zachowało się wiele informacji o braciach, których w historii prowincji było bardzo dużo. Ich pracy nie towarzyszyła bowiem biurokracja i niewiele o nich zapisano. Niemniej, z tego co jednak zapisano, możemy także dowiedzieć się wielu budujących rzeczy. Tak jest np. z bratem Kanizym, który całe życie swój zawód wykonywał z poświęceniem i zamiłowaniem.
Lata ostatniej wojny położyły się cieniem na życiu wielu kapłanów, zakonników a także kleryków. Ci ostatni, zmuszeni do opuszczenia murów seminaryjnych, narażeni byli albo na powołanie do wojska, albo na ukrywanie się albo wreszcie na poszukiwanie, nierzadko na własną rękę, miejsca na dokończenie studiów. Takim był o. Henryk Kania, który mimo niemożności przyjęcia święceń we własnej prowincji, konsekwentnie stał przy swoim powołaniu.