Brat Otton przez całe życie łączył dwie funkcje, furtiana i krawca. Po nowicjacie pełnił obowiązki furtiana klasztornego i krawca najpierw w Pakości, a następnie w Osiecznej, gdzie pozostał aż do 1940 r. Po rozpędzeniu zakonników przez okupanta najpierw schronił się w domu rodzinnym. Został jednak zaciągnięty do wojska niemieckiego.
Niemałą i specyficzną grupę zakonników naszej prowincji stanowili bracia tercjarze. Formalnie nie byli zakonnikami w sensie kanonicznym ale jako oblaci byli przyjęci na określonych warunkach i mogli mieszkać w klasztorze, nosić habit i na swój sposób brać udział w życiu wspólnoty. Najczęściej byli to ludzie prości, bez wykształcenia lub przyuczeni do zawodu a w klasztorze wykonywali proste i służebne posługi.
Na cmentarzu zakonnym w Rybniku, wśród nielicznych grobów braci znajdujemy także grób brata Karola Pinocego. Z historii jego krótkiego życia w archiwum zachowała się jedynie notatka o jego nagłej śmierci. Możemy z niej wydobyć co najwyżej okruchy z jego życia.
Niemalże wszystkie klasztory prowincji posiadały duże ogrody. Nie były one jednak zwykłymi miejscami rekreacji lecz prawdziwymi gospodarstwami ogrodniczymi, w których wykorzystany był niemal każdy skrawek ziemi. Prowadzili je zawodowi bracia ogrodnicy.
Brat Hortulan Siedlaczek był tym, którego imię wyrażało nie tylko osobę ale także wskazywało na wykonywany zawód. Hortulanus to po łacinie ogrodnik. Zapewne nie przypadkowo nadano mu to imię gdyż wstępował do zakonu już jako wyuczony i mający praktykę zawodową ogrodnik.
W księdze posiedzeń definitorium prowincji nietrudno zauważyć pewnej granicy, kiedy to protokoły z posiedzeń zakończono redagować po łacinie. Był to moment odejścia z funkcji sekretarza o. Makarego Żogały, wieloletniego wykładowcy łaciny i greki i sekretarza prowincji właśnie.
Od takiego określenia zaczął malować sylwetkę o. Ansgarego Maliny zakonny poeta, o. Placyd Nagi. W swoim długim, biograficznym wierszu, opiewającym sędziwego kapłana, zawarł nie tylko historię jego życia ale i cechy charakteru oraz ich ewolucję, począwszy właśnie od stylu surowego, niczym „Synowie Gromu” aż do starca wyznającego chyba ze skruchą – Już nie jestem tym Ansgarym co kiedyś.
Do grona bardziej wyrazistych postaci w historii prowincji zalicza się niewątpliwie o. Idzi Tic, więzień obozów koncentracyjnych, definitor, wieloletni przełożony, pracownik kurii generalnej, wizytator ale także publicysta i przede wszystkim wytrawny kaznodzieja.
Tytułowa sentencja to jeden z kilku aforyzmów zachowanych dla upamiętnienia osoby o. Rajmunda Miki. O. Rajmund, wielki kpiarz i dusza towarzystwa, zostawił po sobie wspomnienie człowieka, który swoją obecnością ubarwiał każde spotkanie braterskie a swoim pojawieniem się od razu wytwarzał pogodną atmosferę.
O życiu wielu braci wiemy bardzo niewiele. Zazwyczaj tylko to, jaki wykonywali zawód. Takim był brat Hipolit Grzegorczyk. Całe życie pracował jako klasztorny kucharz i piekarz. Ze szczątkowych zapisków wiemy też, że był wzorowym zakonnikiem a złożony ciężką chorobą, budował wszystkich tym jak znosił swoje cierpienia.