Dziewiętnastowieczne kasaty zakonów były niewątpliwie największym dramatem w historii zakonu na ziemiach polskich. Znikały klasztory i całe prowincje. Życie zakonne przetrwało w szczątkowej formie.
Pierwszą osobą wymienianą w prowincjalnym nekrologu jest ojciec Alban Sobota. Niewiele informacji zachowało się na jego temat i trzeba je wydobywać z różnych miejsc. Niemniej, jest on osobą, która odegrała historyczną, choć epizodyczną rolę, w początkach klasztoru panewnickiego.
Na panewnickim cmentarzu znajdujemy grób ojca Kwiryna Nitschke, który mieszkał tu zaledwie kilka miesięcy. Przybył tu bo, jako człowiek schorowany, szukał wyciszenia. Znalazł je szybciej, niż się spodziewał.
Takimi słowami zakończył swój życiorys, który kazano mu sporządzić na potrzeby sekretariatu prowincji, brat Leopold Kwinecki, zakonny piekarz i kucharz. Ta zwyczajność jego życia i posługi zakonnej jest godna zapamiętania jako przykład wierności powołaniu w codziennych obowiązkach i małych sprawach. Oto jak wyglądało jego zwyczajne życie.
Tym co uderza w prowincjalnym nekrologu jest młody wiek wielu zmarłych współbraci, nie tylko tych, którzy zginęli na wojnie ale także tych, którzy zmarli na skutek różnych chorób. Jednym z nich jest o. Benedykt Kolon, lektor języków klasycznych z okresu międzywojennego.
Kronika wieluńska to właściwie jedyne źródło, które pozwala nam poznać osobę brata Oswalda Niedźwiedzia, zakonnego krawca, który swoją cierpliwą pracą służył zakonowi i prowincji przez ponad czterdzieści lat.
Spośród ofiar obozów koncentracyjnych ostatniej wojny, są tacy bracia, o których wiemy bardzo mało. Jednym z nich jest brat Adjut Kahnert, który co prawda wyszedł na wolność ale w takim stanie zdrowia, że mimo młodego wieku, w krótkim czasie zmarł.
W historii prowincji zapisało się wielu wybitnych kaznodziejów, którzy jako misjonarze i rekolekcjoniści, przemierzali niezliczone parafie Ślaska, Wielkopolski i Pomorza. Nieraz przypłacili to utratą zdrowia, podróżując furmankami, długie godziny spędzając w zimnych kościołach czy nocując w kiepskich warunkach na różnych plebaniach. Jednym z najwybitniejszych kaznodziejów był o. Pankracy Dombek. Warto go wspomnieć, choć zachowane informacje o nim są nader skąpe.
Pod takim tytułem, generał zakonu o. Bonawentura Marani 6.07.1929 r. mianował pierwszego prowincjała, po wielu latach gdy jej zwierzchnicy nosili jedynie tytuł komisarzy prowincjalnych. Oznaczało to, że prowincja odzyskała już pełną samodzielność, cieszy się wszystkimi prawami i odtąd będzie mogła samodzielnie wybierać następnych prowincjałów.
Nie każdy grób zmarłego brata możemy dzisiaj nawiedzać i nie na każdym grobie możemy zapalić znicz by na chwilę przystanąć w modlitewnej zadumie. Wojenne losy sprawiły, że miejsce pochówku kilku z nich jest nieznane. Jednym z nich jest brat Gerard Szlachciak, zakonny krawiec spod Chocza.